18-ty dzień podróży, czyli Gori i Tawariszcz Stalin


Nazajutrz musieliśmy wstać w miarę wcześnie aby załapać się na transport do Achalcyche a później do Gori (გორი). Chętnie zostalibyśmy dłużej na zamku, ale niestety czas nas gonił. Pożegnaliśmy się więc z Miszą i jego kompanami wręczając im małe podarki z Gdańska. Misza żałował, że nie ma dla nas nic w zamian, ale to nic nie szkodzi – jego gościnna starczyła aż nadto.
Aby szybciej i łatwiej złapać jakąś marszrutkę, wyszliśmy z wioski i poszliśmy do głównej przelotowej drogi. Jednak przez długi czas nic nie przejeżdżało oprócz wywrotek z kruszywem budowlanym z pobliskiej budowy. Na szczęście po jakimś czasie udało nam się złapać pomarańczowego forda transita (jednak nie marszrutkę) i dogadać się z kierowcą na podwózkę do Achalcyche. Ponieważ był to zwykły ‘dostawczak’, załadowaliśmy się po prostu z plecakami do tyłu na pakę.
Jest wesoło, zostajemy poczęstowani arbuzem, a po chwili dosiada się do nas zabawny Gruzin. Niestety nie mówi on po rosyjsku ani w żadnym innym przyzwoitym ludzkim języku, dogadywać więc musimy się na migi. Na szczęście nie jest to trudne – Grigorij posiada bardzo sugestywną i wesołą mimikę twarzy, bardzo energicznie też gestykuluje. Żeby podróż minęła jeszcze weselej, Grigorij kupił w przydrożnym sklepie flaszkę gruzińskiego alkoholu. Podróż do Achalcyche minęła bardzo szybko i w wesołej atmosferze.
W Achalcyche (nazwa ta oznacza dosłownie „nową twierdzę”) nie bawimy jednak zbyt długo. Jest tu muzeum (które polecał nam dziedzic Misza) oraz rzeczona twierdza, ale my szybko odnajdujemy dość tanią marszrutkę do Gori (8 lari) i odjezdżamy.
Gori (გორი) jest średniej wielkości miastem, leżącym na głównej drodze między Kutaisi i Tbilisi. Miasto to słynie z tego iż wydało na świat Iosifa Dżugaszwili, znanego również jako Stalin (prawdziwe gruzińskie imię: იოსებ ჯუღაშვილი, pseudonim სტალინი). Muzeum Stalina jest więc jednym z pierwszych punktów na liście do odwiedzenia w Gori (choć słyszeliśmy wcześniej że muzeum to tak naprawdę nic ciekawego). Wstęp do budynku muzeum jest jednak bardzo drogi – 15 lari, to jest nawet więcej niż za pałac Topkapi w Turcji, więc darujemy sobie. Do obejrzenia za darmo na terenie muzeum jest oryginalny dom narodzin Stalina, schowany pod sklepieniem zdobionym w sierpy i młoty. Zobaczyć można także luksusowy wagon kolejowy, którym Generalissimus jeździł po świecie. Oczywiście na terenie muzeum znajduje się także wielki pomnik, pod którym Gruzini chętnie robią sobie zdjęcia. Kult Stalina w Gruzji jest wciąż bardzo silny, a w okolicach Gori to już w ogóle. Gruzini uważają Stalina za geniusza, wielkiego stratega o ogromnych zdolnościach przywódczych. Cenią go też za to że „zabił więcej Rosjan niż Gruzinów” (ale jest to rzadka opinia). Kult jest rozpowszechniony zwłaszcza wśród starszej części społeczeństwa. Wiele razy widzieliśmy w domach u ludzi popiersia i portrety Stalina. Nie wszyscy Gruzini jednak podzielają to uwielbienie. Młodsi, tacy jak dziedzic Misza, widzą w Stalinie nikogo innego jak tylko zbrodniarza.
Darując sobie muzeum, zahaczamy jeszcze o twierdzę (Goris-cyche), położoną na wzgórzu w centrum miasta. Mimo, że jest ona dość duża i ma bardzo dobrze zachowane mury, jakiegoś specjalnego wrażenia nie robi. Można z góry zobaczyć panoramę miasta.
Na tym kończymy wizytę w Gori – na noc chcemy udać się kawałek za miasto do Upliscyche (უფლისციხე), gdzie znajduje się kolejne po Wardzii skalne miasto. Dyskusja z kierowcami marszrutek okazuje się jednak bezowocna. Żądają aż 30 lari za zaledwie parę kilometrów trasy. Z pomocą przychodzi taksówkarz, który podsłuchał naszą rozmowę. Jego oferta to 20 lari za dwa samochody dla nas wszystkich.
Po krótkiej przejażdżce jesteśmy już w Upliscyche. Krajobraz jest bardzo skalisty, suchy. Skały i głazy tworzą bardzo ciekawe formy. Szybko rozbijamy obozowisko (mamy już niemałą wprawę). Niestety przygotowanie kolacji zepsuła nam burza. Na szczęście znaleźliśmy schronienie przed deszczem w kanciapie strażników skalnego miasta.
Mamy okazję pooglądać gruzińską telewizję (jakieś przemówienie prezydenta Saakaszwilego) oraz zaciągnąć języka u strażników, co do jutrzejszego transportu do stolicy Tbilisi. Opcji mamy kilka. Najodpowiedniejszą będzie jednak bezpośredni pociąg za 1 lari. Niestety taka jest specyfika gruzińskiego kolejnictwa, że pociągi jeżdżą bardzo, bardzo rzadko, nawet na głównej trasie łączącej największe miasta. Interesujący nas pociąg odjeżdża o 10.30 z oddalonej o 2km stąd stacji, co daje nam bardzo mało czasu na poranne zwiedzanie Upliscyche.

Brak komentarzy: